Reklama

Auto z zagranicy. Co sprawdzić, by nie kupić „złomu”?

Według danych z Centralnej Ewidencji Pojazdów w 2018 r. Polacy sprowadzili z zagranicy ponad milion samochodów używanych. Za to tylko w tym ponad 108 milionów sprawdzili w internecie historię pojazdów, których kupnem byli zainteresowani.

Jak "prześwietlić" oszusta?

Poszukując samochodu używanego, Polacy coraz częściej i chętniej decydują się skorzystać z internetu. Portali ogłoszeniowych gromadzących oferty sprzedaży samochodów pochodzących z drugiej ręki znajdziemy dziś w sieci całe mnóstwo. Stosowane w nich mechanizmy wyszukujące pozwalają sortować oferty nie tylko według marki, modelu, wieku czy przebiegu pojazdu, ale również wedle dziesiątków innych - nieraz bardzo szczegółowych - kategorii, co znacząco usprawnia i przyspiesza poszukiwania wymarzonych czterech kółek. Dzięki temu oszczędzamy też swój czas i pieniądze, które w innych okolicznościach musielibyśmy niechybnie przeznaczyć na rutynowe wizyty w komisach samochodowych czy na spotkania z ogłoszeniodawcami.

Reklama

Trzeba jednak pamiętać, że poszukiwania prowadzone przez internet obarczone są, niestety, pewnym ryzykiem. Wynika ono przede wszystkim z tego, że jedynym źródłem informacji o wyglądzie i stanie samochodu pozostają z początku jedynie deklaracje jego właściciela oraz fotografie załączone do ogłoszenia. To, co widać na zdjęciach, bardzo często rozmija się z rzeczywistością, którą - dodajmy - złotouści sprzedawcy podkolorowują zdecydowanie zbyt chętnie. Poszczególne portale prowadzą oczywiście walkę ze sprzedawcami zamieszczającymi nieprecyzyjne ogłoszenia, usuwając ich anonse lub blokując im możliwość wystawiania nowych ofert. Aby tak się stało, dany ogłoszeniodawca musi notorycznie łamać regulamin serwisu i spotykać się ze stałą krytyką ze strony internautów. Wobec olbrzymiej iliczby anonsów publikowanych każdego dnia na stronach portali ogłoszeniowych, nie sposób jednak skutecznie "odsiać" wszystkich niewiarygodnych ogłoszeniodawców. Niektóre oferty muszą więc siłą rzeczy przejść przez sito serwisów ogłoszeniowych.

Prawdomówność i rzetelność ogłoszeniodawcy można, naturalnie, poddać wstępnej weryfikacji przez internet, zwracając na przykład uwagę na opinie, jakie do tej pory wystawiali mu klienci. Ocen dotyczących sprzedawców samochodów używanych należy w pierwszej kolejności szukać w popularnych wyszukiwarkach internetowych, w mediach społecznościowych i na forach motoryzacyjnych. Nic jednak nie zastąpi osobistych, naocznych oględzin pojazdu, połączonych z wizytą w sprawdzonym warsztacie lub u rzetelnego mechanika.

Nie warto ufać "okazjom"

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w ubiegłym roku po polskich drogach poruszało się blisko 30 milionów pojazdów. Jaki procent z tej liczby stanowiły auta używane - dokładnie nie wiadomo. W szacunkach może nam jednak pomóc informacja, że w 2018 r. zarejestrowano w naszym. ponad milion samochodów używanych sprowadzonych z zagranicy. Na zakup przeznaczamy zwykle od 10 tys. do 19 tys. zł. Sporym zainteresowaniem cieszą się również pojazdy, których cena nie przekracza 9 tys. zł. Najrzadziej decydujemy się tymczasem na zakup aut wycenianych na ponad 40 tys. zł. Ponad połowa z nich trafiła do naszego kraju z Niemiec, reszta - z Francji, Stanów Zjednoczonych, Belgii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Holandii i Włoch. Jeśli chodzi o wiek samochodu, zależy nam zwykle, aby nie przekraczał 10-12 lat.

Te dane są oczywiście doskonale znane nieuczciwym sprzedawcom, którzy są w stanie posunąć się naprawdę daleko, aby na swój towar prędko znaleźć kupca. I choć "metrykę" pojazdu podrabia się w naszym kraju stosunkowo rzadko, to zdecydowanie częściej zaniża się jego rzeczywisty przebieg. Zatajanie stanu i historii pojazdów używanych to kolejny z grzechów, który ma na swoim sumieniu wielu ogłoszeniodawców - zresztą nie tylko z Polski, ale także z zagranicy. O tym, że samochód został kiedyś zalany, był szpachlowany czy naprawiany po poważnej stłuczce, nieuczciwy sprzedawca sam z siebie raczej nas nie poinformuje. Dlatego też anonse, których autorzy zaznaczają, że nie godzą się na kontrolę auta w niezależnym warsztacie lub na stacji diagnostycznej i, jednocześnie, nie wyrażają zgody na samodzielne sprawdzenie powłoki lakierniczej miernikiem grubości lakieru, trzeba bezwzględnie omijać szerokim łukiem, traktując je jako potencjalną próbę oszustwa.

Należy również z dystansem podchodzić do ofert sprzedaży, których ceny już na pierwszy rzut oka wydają się zaniżone względem rynkowych. Jeśli ogłoszeniodawca zdaje się unikać odpowiedzi na nasze pytania lub udziela nam odpowiedzi wymijających, dla własnego bezpieczeństwa i spokoju ducha nie podpisujmy z nim jakiejkolwiek umowy i nie przekazujmy mu żadnych pieniędzy (choćby w formie zaliczki lub przedpłaty), dopóki stanu i przeszłości oferowanego przez niego pojazdu nie zweryfikujemy dokładnie na własną rękę. W takiej sytuacji najlepiej będzie jednak z takim ogłoszeniodawcą w ogóle zaprzestać kontaktu i poszukać innej - lepiej opisanej i budzącej większe zaufanie - oferty.

Mądry... kupiec po szkodzie

W przeciwnym razie może nam się przydarzyć historia taka, jaka przydarzyła się jakiś czas temu panu Antoniemu. Naszemu bohaterowi wydawało się, że znalazł w sieci bardzo atrakcyjną ofertę sprzedaży modelu, jakiego kupno planował. Samochód został opisany jako bezwypadkowy, a jego stan nie budził na pierwszy rzut oka nawet najmniejszych wątpliwości. Tym, co pana Antoniego ostatecznie przekonało do zakupu, były ogrzewane fotele i kompletna, skórzana tapicerka, która nie nosiła właściwie żadnych śladów użytkowania. Po dwóch miesiącach okazało się jednak, że przy najmniejszych opadach deszczu do wnętrza samochodu zaczyna wlewać się woda. Mechanik, który wziął auto na warsztat, prędko orzekł, że jego remont będzie najprawdopodobniej zupełnie nieopłacalny i może nawet nie przynieść spodziewanych rezultatów. W tych okolicznościach panu Antoniemu pozostało jedynie oddać auto na złom. Jak można się domyślać, pieniądze, które przy tej okazji otrzymał, stanowiły zaledwie ułamek ceny, jaką za samochód przyszło mu zapłacić na wstępie.

Czy pan Antoni mógł tej sytuacji uniknąć? Oczywiście. Gdyby tylko zechciał "prześwietlić" samochód za pomocą e-usługi Historia Pojazdu udostępnionej przez Ministerstwo Cyfryzacji, to nie straciłby zapewne wcale niemałych pieniędzy i uniknąłby też późniejszych rozczarowań.

- W systemie widoczne są nie tylko pojazdy sprowadzone z zagranicy i już zarejestrowane w Polsce, ale także zagraniczne auta, które jeszcze nie znalazły się w Centralnej Ewidencji Pojazdów, a np. już są oferowane do sprzedaży. Wystarczy znać numer rejestracyjny, VIN, czyli indywidualny numer identyfikacyjny nadany przez producenta, oraz datę pierwszej rejestracji pojazdu - tłumaczy minister cyfryzacji Marek Zagórski.

Jeśli interesuje nas auto zarejestrowane w Polsce na stronie www.historiapojazdu.gov.pl wpisujemy jego numer rejestracyjny, numer VIN i datę pierwszej rejestracji i po chwili na ekranie widzimy informacje gromadzone od momentu pierwszej rejestracji pojazdu w Polsce.

W ten sposób sprawdzimy m.in.: dane techniczne (takie jak pojemność i moc silnika czy rodzaj paliwa),

terminy obowiązkowych badań technicznych, które przechodził pojazd (w tym informację, czy posiada aktualne badanie), odczyt licznika zarejestrowany podczas badań technicznych, informację, czy posiada ważne obowiązkowe ubezpieczenie OC, liczbę właścicieli i województwo rejestracji, informację, czy pojazd był własnością firmy/organizacji, czy osoby prywatnej oraz czy nie jest oznaczony obecnie w bazie jako kradziony.

Obecnie historia pojazdu umożliwia także sprawdzenie aut pochodzących z wybranych krajów europejskich (m.in. z Francji, Belgii, Holandii, Włoch, Szwecji) a także z USA i Kanady. Aby skorzystać  z tej opcji także potrzebujemy numerów rejestracyjnego i VIN, daty pierwszej rejestracji oraz profilu zaufanego.

Jeśli wybrany przez nas samochód jest w bazie zagranicznej, to na stronie www.historiapojazdu.gov.pl w zakładce "Dane zagraniczne" zobaczymy informacje w siedmiu kategoriach: kradzież, złomowanie, powypadkowy, uszkodzony, "przekręcony" licznik, niedopuszczony do ruchu, służył jako taxi.

- W przypadku potwierdzenia danej kategorii, w systemie pojawi się alert zaznaczony czerwonym wykrzyknikiem. Jeśli pojazdu nie ma w bazie zagranicznej, system również nas o tym poinformuje - na ekranie wyświetli się stosowna informacja tekstowa - tłumaczy minister cyfryzacji Marek Zagórski.

Serwis historiapojazdu.gov.pl wystartował w czerwcu 2014 r. i od momentu uruchomienia cieszy się ogromną popularnością wśród potencjalnych nabywców używanych aut, którzy weryfikują ich przeszłość. Tylko od stycznia do końca października tego roku Polacy skorzystali z niego ponad 108 milionów razy! Skorzystaj i Ty.

Reklama